czwartek, 30 marca 2017

∞ Rozdział III ∞

Szliśmy w milczeniu obok siebie. Nie żeby mi to przeszkadzało. Zazwyczaj nie byłam skora do rozmów z nieznajomymi. Nawet nie zazwyczaj. Nigdy.

Za nic w świecie nie zagadałabym do obcego chłopaka w sklepie, na przystanku czy w innym miejscu. Od zawsze byłam trochę nieśmiała, ale dzięki przyjaciołom i Alexowi jakoś udawało mi się to ukryć. Teraz kiedy pozostała mi jedynie Eva to siedziałabym tylko pod kocem z kubkiem herbaty w jednej ręce i książką w drugiej. Przez to w małym stopniu moja osoba jeszcze bardziej odizolowała się od ludzi.

Nie lubię być w zatłoczonych miejscach, a na szczęście tutaj, jak zawsze, jest prawie całkowita cisza i spokój. Prawie, bo oczywiście kolejka przy recepcji ani trochę się nie skurczyła, a mogę nawet rzec, że się wydłużyła, przez co ludzie zaczęli się niecierpliwić. Mijając ich skręciliśmy w prawo, gdzie siedziała para staruszków i jakaś pani około czterdziestki.

Ale wracając do tematu. Jeśli chodzi o rozmowy z dziewczynami to jeszcze mogę coś sensownego powiedzieć, ale przy chłopakach zawsze muszę coś palnąć. Coś w stylu: "Lubisz masło?". Tak wygląda mój podryw. Cała ja.

Spojrzałam na mojego towarzysza. Niby był innej płci niż ja, ale jakoś tak naszła mnie ochota na rozmowę, co jest u mnie rzadkością. Wyglądał na interesującą osobę. Może to przez tą fryzurę?

- Fajne włosy - zwróciłam się do niego zanim pomyślałam o tym, co mam mu zamiar powiedzieć. Oczywiście wypaliłam pierwsze, co mi ślina na język przyniosła.

Chłopak popatrzył na mnie z uśmiechem, po czym odparł z entuzjazmem:

- Serio tak myślisz?

Skręciliśmy w lewo.

Przeszło mi przez myśl, że jeśli nie zaproponowałabym mu swojej pomocy w odnalezieniu gabinetu, to nie musiałabym odpowiadać na to pytanie. Albo mogłam nie zaczynać rozmowy od tematu włosów. A że nie lubię kłamać, albo po prostu nachodzi mnie taki moment w życiu, że lubię być złośliwa, powiedziałam prawdę.

- Tak naprawdę to nie. Wyglądasz w tak pomalowanych włosach dziwnie. Było by ci lepiej, gdybyś zostawił takie jakie były.

Nie miałam pojęcia, jak wyglądał wcześniej, ale na pewno korzystniej. On po mojej wypowiedzi zrobił zaskoczoną minę jakby nie spodziewał się, że coś takiego usłyszy. Lecz po chwili wybuchnął śmiechem. Ale z niego śmieszek. Aż zaraża entuzjazmem.

-  Moi przyjaciele też tak sądzą. Bez przerwy się ze mnie śmieją. Ale dzięki, że powiedziałaś to co myślisz... - urwał. No racja. Przecież mu się nie przedstawiłam.

- Amy - oświadczyłam. Lekko się uśmiechnęłam i podałam mu rękę cały czas idąc.

- Stefan. - Uścisnął delikatnie moją dłoń. Miał bardzo ciepłą rękę w odróżnieniu od mojej.

Przystanęliśmy przed windą.

- Lepiej windą czy schodami? - zapytał mnie szatyn z blond ombre, jakbym była znawczynią tego budynku. Ale w końcu w jego oczach nią byłam, więc wolał się mnie poradzić.

- Mi bez różnicy. - Wzruszyłam ramionami. - Jeśli nie chcesz się przemęczyć możemy windą.

Ten wynalazek jest mi obojętny. Jeśli mam jechać z nim, a nie sama, to mogę skusić się na tą propozycję. W końcu jeśli utkniemy, to razem.

- W porządku. Jestem za windą. Zawodowo zajmuję się sportem, więc mogę sobie zrobić chwilę odpoczynku.

Wcisnęłam więc przycisk przy urządzeniu i po chwili drzwi windy rozsunęły się. Weszliśmy do środka, po czym nacisnęłam cyfrę numer dwa. Drzwi się z powrotem zasunęły.

Zaciekawiło mnie to stwierdzenie, że zajmuje się zawodowo sportem. Zastanawia mnie, jakim. Może powinnam go znać,  a ja jeszcze, że go nie poznaję, bo nawet wiadomości sportowych nie oglądam, to jeszcze go obrażam, a tak konkretnie, jego włosy. Niby nie wydaje się być jakiś oburzony, ale skąd mam wiedzieć, co sobie o mnie myśli.

- A czym się zawodowo zajmujesz? - zapytałam, ale szybko dodałam: - Jeśli to nie jest jakaś tajemnica.

Drzwi się rozsunęły, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Skręciłam w prawo, a Stefan podążył za mną.

- Hmm... Powiedzmy, że lubię skoczyć tu i tam - odpowiedział tajemniczo z uśmiechem na ustach.

- Skoczyć? - zastanawiałam się na głos. - Skaczesz ze spadochronem?

- Powiedzmy. A ty co robisz w życiu?

Odwrócił rolę, teraz on mnie pyta, więc pewnie specjalnie nie chce nic o sobie wyjawiać. Skoro tak, nie będę go dopytywać.

- U mnie do dosyć długa historia. Nie starczyłoby mi czasu, aby to wszystko opowiedzieć. - Również nie chciałam sobie nic konkretnego opowiedzieć. Przecież i tak już pewnie nigdy się nie zobaczymy. Chyba, że znowu przypadkiem.

- Rozumiem. A mógłbym chociaż zapytać, co takiego robisz w szpitalu? Nie wyglądasz na chorą - odrzekł przypatrując mi się.

Jego duże brązowe oczy jakby chciały przeszyć mnie na wylot. Może nie był za wysoki, ale nadrabia urodą. Nie powinnam nawet o tym myśleć, ale jak mu się tak przyjrzałam ukradkiem, to muszę przyznać, że jest całkiem przystojny. Może nie jest jakiś zachwycający czy czarujący, ale ma coś w sobie. Na pewno ma śliczną dziewczynę.

- Nie, nie jestem chora. Przyszłam do mojego chłopaka. - Stefan zrobił zaskoczoną minę jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewał. - A ty? - zapytałam nie chcąc, aby nastała niezręczna cisza.

- Miałem chore zatoki i przyszedłem się przebadać, żeby sprawdzić, czy już ze mną w porządku. Nie chciałbym znowu się rozchorować, bo wtedy dużo mnie omija.

- Rozumiem - przytaknęłam.

Zrobiło się jakoś milcząco, ale na szczęście doszliśmy już do gabinetu. Nie było przy nim ludzi, więc pomyślałam, że może jest zamknięty, lecz mój towarzysz śmiało położył dłoń na klamce jakby był przekonany o tym, że lekarz tam jest i go przyjmie.

- To... cześć - pożegnałam się powoli się wycofując. - Mam nadzieję, że trafisz sam do wyjścia.

- Dzięki za wszystko. - Uśmiechnął się uroczo. - Postaram się trafić, a jak mi się to nie uda, skacze przez okno.

Na mojej twarzy też zagościł uśmiech. Żałuję, że nie dane mi było pobyć z nim dłużej. Choć znam go krótko to wiem, że przy nim bym się nie nudziła, chociaż najpierw musiałby wyciągnąć mnie z domu. Widać, że jest bardzo pozytywną osobą i przez te kilka chwil, nawet go polubiłam. Chciałabym kiedyś jeszcze na niego wpaść.

- Co ty masz z tym skakaniem? - zapytałam, kiedy on już nacisnął klamkę.

- Lubię skakać i całkiem nieźle mi to wychodzi. - Powiedziawszy to otworzył drzwi i wszedł do środka.

Zostałam sama na korytarzu. To chyba muszę już wracać do Alexa. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w drogę powrotną tą samą, co szłam ze Stefanem. Nie licząc windy. Przejdę się schodami.

Upiłam łyk herbaty. Prawie bym zapomniała, że ją mam gdyby nie to, że ręka mi już ścierpła od trzymania kubka. Płyn już lekko wystygł dzięki czemu, mogłam go w końcu wypić.

Byłam z siebie dumna. Zrobiłam dobry uczynek, nie robiąc z siebie idiotki. Ale dosyć tych rozważań nad ty, co się wydarzyło. Pora wrócić do mojego zwykłego, nudnego życia.
Witam ponownie
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Bardzo ucieszyłyby mnie komentarz, dzięki którym wiem, co myślicie ;-)
Uwielbiam Stefana Krafta i jestem szczęśliwa, że zdobył Kryształową Kulę. Zasłużył na nią, bo miał wspaniały sezon. Jestem tylko trochę przygnębiona, bo to już koniec skoków narciarskich i trzeba czekać do 24 listopada. Miejmy nadzieję, że czas zleci szybko.
Pozdrawiam


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz